Inauguracja
We wtorek całe miasto przepełnione było do granic możliwości.
Ja i Soumaya zdecydowałyśmy, że nie będziemy wcześnie rano wstawać i się katować skoro obie jesteśmy przeziębione. Tak więc gdy byłyśmy już gotowe o 10:00 w telewizji zobaczyć mogłyśmy jak po brzegi wypełniony jest National Mall.
Ale nie martwiąc się pojechałyśmy do Gallery Place (niektóre stacje metra zostały ze względów bezpieczeństwa zamknięte) i ruszyłyśmy z tłumem w zasadzie nie wiedząc gdzie idziemy...
Kolejki (nie wiadomo w sumie do czego bo jak pytaliśmy się ludzi stojących w nich to sami nie wiedzieli :) sztuka dla sztuki):
W końcu i my zdecydowałyśmy się stanąć w najkrótszej z nich - okazało się że to była akurat po to by obejrzeć paradę, o 2:30... Ale ponoć i tak żeby się dostać na NM musiałybyśmy przejść pod Lincoln Memorial (około 10 ulic dalej) a i tak nie było gwarancji żebyśmy się tam dostały. Kolejka taka straszna nie była :)
Tylko przy bramce było trochę problemów - pierwsza umundurowana osoba kazała rozpiąć płaszcz. A jako, że miałam na sobie bluzę to i bluzę, a jako, że miałam pod spodem kamizelkę polarową to i kamizelkę. Już myślałam, że będzie mi kazał zdjąć golf i podkoszulek... Dalej oczywiście przeszukiwanie torby i demonstracja że aparat fotograficzny to rzeczywiście aparat a nie jakaś broń. A potem kolejna osoba kazała mi się rozbierać! A było tak zimno...
W każdym razie udało nam się jakoś dostać na Freedom Plaza (na przeciwko budynku Ronalda Reagana) :)
Powyżej pomnik Pułaskiego (Brigadier General U.S., Marshal General Poland).
Oczywiście Inauguracja się troszkę spóźniła (prezydent Bush przestał byc prezydentem o 12:00 a Obama nie był zaprzysiężony przez następne kilkanaście minut). Więc czekanie w mrozie się trochę dłużyło - na szczęście zaraz obok było czynne CVS Pharmacy - obrót mieli niesamowity. Kolejki były nie tylko do kas, ale również po to by wejść do sklepu. Wpuszczali tylko jak odpowiednia ilość osób wyszła. A w środku Sajgon! Kupiłyśmy z Soumaya ogrzewacze do rąk (takie torebeczki co jak się nimi potrząśnie to robią się ciepłe), które poleciła nam jedna pani w tłumie. Zmarzłyśmy okropnie... W końcu odbyła się inauguracja. Trochę się pomylili jak Obama był zaprzysiężany (ale o tym na pewno każdy słyszał) a potem wygłosił mowę. Ludzie stali wpatrzeni w głośnik jak w najświętszy obraz. Co chwila ktoś powtarzał "Yes, Sir!", "Oh, yes Sir" lub kiwali głową. Po przemówieniu Obama udał się na luncheon do Kapitolu a my staliśmy w mrozie, słuchając jednego CD przez kilka godzin. Ludzie strasznie narzekali i byli wkurzeni bo parada miała rozpocząć się o 2:00 a w końcu zaczęła się o 4. I było bardzo zimno. I ta głupia muzyka. I oczywiście nikt nie mówił nam co się dzieje - dwóch senatorów zemdlało na luncheonie (w tym Kennedy). W końcu kiedy motorcade przejechała a za nią Obama z rodziną (w samochodzie z zaciemnianymi szybami więc nikt ich nie widział) to dużo ludzi sobie poszło. Byli bardzo wkurzeni bo nie zobaczyli Obamy, który zerwał tradycję przejścia choc części trasy parady pieszo. Na pewno zimno mu nie było - ludzie stali po kilkanaście godzin by go zobaczyć i jakoś przeżyli. Z pewnością przez to stracił miłość (ale raczej nie poparcie) wielu ludzi. A to kolejny dowód na to, że Obama nie jest chodzącym cudem świata jak niektórzy wydają się wierzyć (naprawdę tutaj Obama traktowany jest jak Mesjasz, co uważam za 'lekką' przesadę). Ale mam nadzieję, że uda mu się wprowadzić jakieś dobre zmiany - np. w systemie opieki zdrowotnej (Soumaya ostatnio dostała rachunek ze szpitala na $600 - była tam tylko raz żeby dostać receptę na antybiotyk i zapłaciła na miejscu $150, więc nie wiadomo o co chodzi... paranoja).
W każdym razie bawiłyśmy się z Soumayą dobrze, tylko pod koniec lekko się zawiodłyśmy więc nie zostałyśmy na paradę (chyba byśmy zamarzły). A i tak się przeziębiłam :/ I w tym tygodniu tylko w poniedziałek byłam w pracy... Ale aż się dziwie, że pomimo wielogodzinnego staniu prawie w jednym miejscu nogi mnie w ogóle nie bolały. Widać nogi bolec mogą tylko od jednego - mróz wygrał ten pojedynek.
Tak ludzie próbowali przetrzymać tak długie stanie w chłodzie - zresztą nie dało się nie tańczyć (mimo, że piosenki ciągle były te same...) bo inaczej nogi by przymarzły do betonu...
Ale oto jeszcze kilka zdjęć z Freedom Plaza:
Powyżej jedyne moje zdjęcie samochodu prezydenckiego. A poniżej ja w drodze do metra - jak widać w tle (po lewej, prawej i przy namiocie - my poszłyśmy środkiem choć nie można było) dużo ludzi miało ten sam pomysł...
P.S. Dziękuje za odzew w sprawie komentarzy :) Od razu dostałam energii by napisać tego posta. Pozdrawiam!!!
4 komentarze:
:)
http://news1800.com/2009/01/most-popular/cnn-catches-ufo-on-camera-during-inauguration/
czy to jest jakiś strajk?
żadnego nowego posta, zanim nie dostaniesz komentarzA????
AAAaaaa NIhil, ale ci zazdroszcze:) Super ci że jesteś naocznym świadkiem tych wydarzeń. Ja już w Warszawie. Powoli popadam w depresję... :(
Super!!! Zazdroszczę Ci że jesteś świadkiem tych wydarzeń:)
Ja już niestety w Polsce. Powoli się przyzwyczajam do brutalnej rzeczywistości, ale ciężko jest... :/
buziak:*
Prześlij komentarz