sobota, 24 stycznia 2009

Inauguracja

We wtorek całe miasto przepełnione było do granic możliwości.
Ja i Soumaya zdecydowałyśmy, że nie będziemy wcześnie rano wstawać i się katować skoro obie jesteśmy przeziębione. Tak więc gdy byłyśmy już gotowe o 10:00 w telewizji zobaczyć mogłyśmy jak po brzegi wypełniony jest National Mall.
Ale nie martwiąc się pojechałyśmy do Gallery Place (niektóre stacje metra zostały ze względów bezpieczeństwa zamknięte) i ruszyłyśmy z tłumem w zasadzie nie wiedząc gdzie idziemy...

Kolejki (nie wiadomo w sumie do czego bo jak pytaliśmy się ludzi stojących w nich to sami nie wiedzieli :) sztuka dla sztuki):

W końcu i my zdecydowałyśmy się stanąć w najkrótszej z nich - okazało się że to była akurat po to by obejrzeć paradę, o 2:30... Ale ponoć i tak żeby się dostać na NM musiałybyśmy przejść pod Lincoln Memorial (około 10 ulic dalej) a i tak nie było gwarancji żebyśmy się tam dostały. Kolejka taka straszna nie była :)

Tylko przy bramce było trochę problemów - pierwsza umundurowana osoba kazała rozpiąć płaszcz. A jako, że miałam na sobie bluzę to i bluzę, a jako, że miałam pod spodem kamizelkę polarową to i kamizelkę. Już myślałam, że będzie mi kazał zdjąć golf i podkoszulek... Dalej oczywiście przeszukiwanie torby i demonstracja że aparat fotograficzny to rzeczywiście aparat a nie jakaś broń. A potem kolejna osoba kazała mi się rozbierać! A było tak zimno...
W każdym razie udało nam się jakoś dostać na Freedom Plaza (na przeciwko budynku Ronalda Reagana) :)

Powyżej pomnik Pułaskiego (Brigadier General U.S., Marshal General Poland).
Oczywiście Inauguracja się troszkę spóźniła (prezydent Bush przestał byc prezydentem o 12:00 a Obama nie był zaprzysiężony przez następne kilkanaście minut). Więc czekanie w mrozie się trochę dłużyło - na szczęście zaraz obok było czynne CVS Pharmacy - obrót mieli niesamowity. Kolejki były nie tylko do kas, ale również po to by wejść do sklepu. Wpuszczali tylko jak odpowiednia ilość osób wyszła. A w środku Sajgon! Kupiłyśmy z Soumaya ogrzewacze do rąk (takie torebeczki co jak się nimi potrząśnie to robią się ciepłe), które poleciła nam jedna pani w tłumie. Zmarzłyśmy okropnie... W końcu odbyła się inauguracja. Trochę się pomylili jak Obama był zaprzysiężany (ale o tym na pewno każdy słyszał) a potem wygłosił mowę. Ludzie stali wpatrzeni w głośnik jak w najświętszy obraz. Co chwila ktoś powtarzał "Yes, Sir!", "Oh, yes Sir" lub kiwali głową. Po przemówieniu Obama udał się na luncheon do Kapitolu a my staliśmy w mrozie, słuchając jednego CD przez kilka godzin. Ludzie strasznie narzekali i byli wkurzeni bo parada miała rozpocząć się o 2:00 a w końcu zaczęła się o 4. I było bardzo zimno. I ta głupia muzyka. I oczywiście nikt nie mówił nam co się dzieje - dwóch senatorów zemdlało na luncheonie (w tym Kennedy). W końcu kiedy motorcade przejechała a za nią Obama z rodziną (w samochodzie z zaciemnianymi szybami więc nikt ich nie widział) to dużo ludzi sobie poszło. Byli bardzo wkurzeni bo nie zobaczyli Obamy, który zerwał tradycję przejścia choc części trasy parady pieszo. Na pewno zimno mu nie było - ludzie stali po kilkanaście godzin by go zobaczyć i jakoś przeżyli. Z pewnością przez to stracił miłość (ale raczej nie poparcie) wielu ludzi. A to kolejny dowód na to, że Obama nie jest chodzącym cudem świata jak niektórzy wydają się wierzyć (naprawdę tutaj Obama traktowany jest jak Mesjasz, co uważam za 'lekką' przesadę). Ale mam nadzieję, że uda mu się wprowadzić jakieś dobre zmiany - np. w systemie opieki zdrowotnej (Soumaya ostatnio dostała rachunek ze szpitala na $600 - była tam tylko raz żeby dostać receptę na antybiotyk i zapłaciła na miejscu $150, więc nie wiadomo o co chodzi... paranoja).
W każdym razie bawiłyśmy się z Soumayą dobrze, tylko pod koniec lekko się zawiodłyśmy więc nie zostałyśmy na paradę (chyba byśmy zamarzły). A i tak się przeziębiłam :/ I w tym tygodniu tylko w poniedziałek byłam w pracy... Ale aż się dziwie, że pomimo wielogodzinnego staniu prawie w jednym miejscu nogi mnie w ogóle nie bolały. Widać nogi bolec mogą tylko od jednego - mróz wygrał ten pojedynek.
Tak ludzie próbowali przetrzymać tak długie stanie w chłodzie - zresztą nie dało się nie tańczyć (mimo, że piosenki ciągle były te same...) bo inaczej nogi by przymarzły do betonu...



Ale oto jeszcze kilka zdjęć z Freedom Plaza:

Powyżej jedyne moje zdjęcie samochodu prezydenckiego. A poniżej ja w drodze do metra - jak widać w tle (po lewej, prawej i przy namiocie - my poszłyśmy środkiem choć nie można było) dużo ludzi miało ten sam pomysł...

P.S. Dziękuje za odzew w sprawie komentarzy :) Od razu dostałam energii by napisać tego posta. Pozdrawiam!!!

środa, 21 stycznia 2009

Spragniona komentarzy...

Jakoś tak od kilku postów baaaardzo mało komentarzy piszecie - czyżbyście przestali czytać??? Oczywiście poza Olalą, która dzielnie wszystko czyta i komentuje :)

Lincoln Memorial Concert

W niedzielę, 19 stycznia odbył się koncert rozpoczynający uroczystości inauguracyjne w Waszyngtonie. Na schodach Lincoln Memorial po zachodniej stronie National Mall wystąpiło wielu aktorów (głównie czytali przemówienia inauguracyjne poprzednich prezydentów, m.in. Tom Hanks, Denzel Washington, Jamie Foxx czy nawet Jack Black i Steve Carrell) i piosenkarzy (m.in. Bruce Springsteen, U2 z Bono, Beyonce, Shakira, Stevie Wonder, Garth Brooks, Sheryl Crow, Mary J. Blige...) oraz Obama i Biden.
Ludzi było niesamowicie dużo! Podobno około 500,000...
Ja i Soumaya dotarłyśmy na National Mall około 2:00 i wyruszyłyśmy w stronę Lincoln Memorial. Oto jak jeszcze przed koncertem wypełniał się NM:

Na zdjęciu powyżej w oddali widać Lincoln Memorial - koncert właśnie się rozpoczynał. A oto kilka zdjęć z koncertu:

Atmosfera była niesamowita - było bardzo patriotycznie i podniosło. Czasami aż za bardzo i mnie i Soumay'ę o mdłości przyprawiało (Amerykanie naprawdę są dumni, zapatrzeni w siebie i bezkrytycznie patrzą na swój kraj - wczoraj miałam na ten temat bardzo długą dyskusję z Gordonem...). Ale bardzo nam się podobało :)
Oto kilka kolejnych zdjęć z koncertu:

Po koncercie ciężko było wydostać się z NM...

W końcu udało się nam jakoś dostać w okolice Białego Domu, a stamtąd szczęśliwe pobiegłyśmy do Gallery Place na jedzonko i do kina (Revolutionary Road - super film, Kate Winslet niesamowita, tylko w depresję można po nim wpaść...).

Niestety te kilka godzin na National Mall w niezbyt wysokiej temperaturze poniżej 0C sprawiły, że się przeziębiłam (a miałam dużo warstw na sobie) a w poniedziałek musiałam iść do pracy (mimo, że pół miasta miało wolne) więc się za bardzo nie wykurowałam na Inaugurację - ale o tym w następnym poście..
P.S. Ładne zdjęcia z koncertu możecie też znaleźć tutaj.

poniedziałek, 19 stycznia 2009

Zbliża się Inauguracja

Wszędzie widać, że zaprzysiężenie nowego prezydenta zbliża się wielkimi krokami (reklamy Ikei i Pepsi pełne Obamomanii) :

Miasto przygotowuje się jak może - budowane są przejścia nad ulicami, miejsca siedzące przy Kapitolu i Białym Domu, National Mall nie wygląda już tak samo... Washington Post zamieścił "Inauguration Survival Guide" na swojej stronie. Oto kilka mapek prezentujących co się będzie działo:

Prawie wszystkie mosty zostaną zamknięte (niektóre już zamykają). Ulice w centrum zabarykadowane, ustawiane są bramki do wykrywania metali, wyznaczono specjalne miejsca dla autobusów... Będzie ciekawie.
A oto republikańska wersja mapki z The American Spectator :D

Ale najgorsze jest to co dzieję się teraz - miasto nie radzi sobie z metrem! Dużo ludzi już teraz zrezygnowała z poruszania się po mieście samochodami, więc dojeżdżają do pracy metrem co sprawia, że w metrze jest dwa razy więcej ludzi. Na dodatek sam system ciągle ulega jakimś awariom - w zeszłym tygodniu na czerwonej linii (którą dojeżdżam do pracy) dwukrotnie pękły szyny. Możecie sobie wyobrazić jakie opóźnienia to spowodowało i ile ludzi było na stacjach. Nie można było zjechać ruchomymi schodami taki był tłok! W środę policja kontrolowała ruch ludzi na stacji Gallery Place/Chinatown. Dużo to nie pomogło a raczej utrudniło nam życie bo jak już nas wpuścili na peron to prawie nikt nie zdążył wsiąść do PUSTEGO pociągu. Krejzi! Nie mogę sobie nawet wyobrazić jak system metra wytrzyma w poniedziałek czy wtorek... Ale o tym napiszę już niedługo :)