Nareszcie
I jestem w Kingston! Już czwarty dzień w zasadzie, ale wcześniej nie miałam zbyt szerokiego dostępu do internetu (zresztą teraz też nie bardzo - siedzę w Starbucks i uzywam z różnymi skutkami hotspotu niewiadomego pochodzenia;)).
Oczywiście jetlag robi swoje i jestem straaaasznie zmeczona - ide spac o 21-22 wstaje o 5 :/ Mam nadzieję, że w Sylwestra dotrwam do 12 ;D
No ale krok po kroczku opowiem jak było... Może ktoś doczyta do końca :p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz