"Wspaniałe" miasto Montreal
Podróż do Montreal'u nie była już taka długa, ale za to powitanie z miastem nas bardzo zniechęciło. Miałyśmy dużo bagażu, a niestety Montreal nie posiada wind w metrze. Tj jeśli jesteś z walizkami, rodzicem z dzieckiem na wózku, inwalidą - ciebie w tym potwornym frankofońskim "mieście" nie chcemy. Przeklinałam potwornie i po pół godziny udało nam się znaleźć, na drugim końcu GŁÓWNEGO węzła metra schody ruchome w dół. Niestety są to tylko schody do kas i bramek metra - po dalszych, dłuższych schodach radź sobie sam! I to nie tylko my mieliśmy problemy - jedna pani z dzieckiem to prawie dziecko w wózku straciła. Zmachane i wkurzone dotarłyśmy do hostelu - chyba najlepszy, w którym się zatrzymałyśmy. Atmosfera w L'Auberge Alternative bardzo dobra i można było sobie gotować w ładnej kuchni.
Na początku pozwiedzałyśmy trochę stare miasto - okazało się, że gdy ja to robiłam w czasie mrozów przed Kubą to w sumie wszystko zobaczyłam, w wielkim skrócie :)
Oto co znalazłyśmy na naszej drodze:
Oczywiście w każdym większym mieście w Kanadzie Polaków się znajdzie ;)
A oto inne kuriozum:
"Canadian fast food" :D
U dołu Ewa pod fontanna, jakiś stary budynek na starym mieście i ja wśród posągów ponownie ;)
Następnie spotkałyśmy się z Agą i trochę dalej pochodziłyśmy po mieście. Widziałyśmy też z wieży dziwne mieszkania Habitat '67 - są paskudne ale ludzie się zabijają, żeby tam zamieszkać bo jakiś super architekt to zaprojektował i to tak, że każdy ma w apartamencie bardzo dobre światło.
Następnie w trójkę poszłyśmy pod Mount Royal - ja w połowie drogi zrezygnowałam bo się bałam ;( Ale Aga z Ewą doszły na górę i oto efekty. Trochę inaczej niż w zimę...
Następnego dnia z samego rano pojechałam do Agi i Miłki z największym naszym bagażem by nadać go do Polski. Trochę sie oczywiście nadźwigałam bo NIE MA nigdzie ruchomych schodów czy wind!!!
Potem pojechałyśmy do Biodom'u i stadionu olimpijskiego.
W Biodom'ie było cudownie - taka mała dżungla, i Antarktyda i las podzwrotnikowy :) Oto efekty:
No tak - zapomniałam wspomnieć, iż metra nie dosyć, że nie miały zazwyczaj ruchomych schodów i wind, to jeszcze drzwi się otwierały do nich w taki sposób, że nie raz prawie ząb sobie wybiłam i głowę rozwaliłam... Zresztą Ewa również.
A oto moja zadowolona mina, z tego że na Starym Mieście w Montreal'u nie ma sklepów spożywczych, i że banki zamykają nawet z bankomatami w środku a dostać się do nich nijak.
Nie zapominając o tym, iż dworzec kolejowy jest nieoznaczony i bardzo pod ziemią (to cud, że go znalazłyśmy!!!), bankomaty na dworcu nie przyjmują kart Visa a check-in bagażu do pociągu jest jeszcze bardziej restrykcyjny wagowo od tego na lotnisku. Ale chociaż czysto tam, porządna i sympatyczna obsługa i nie ma szans by ktoś bez biletu dostał się do pociągu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz