środa, 5 listopada 2008

Obama wins

Jest 2:18, właśnie wróciliśmy spod Białego Domu.
To co tutaj się dzieję jest niesamowite - nigdy czegoś takiego nie widziałam i pewnie nigdy nie zobaczę. Cały Waszyngton wyszedł na ulice - ludzie krzyczą, gwiżdżą, trąbią, podają sobie ręce, śpiewają... Pod domem Busha ludzi mnóstwo (co najmniej 5 tysięcy) i wszyscy oczywiście śpiewają: "Na-na-na-na na-na-na-na hejejej Goodbye!!!!". Gdziekolwiek się nie pójdzie ludzie świętują - szczególnie u nas na U Street, ulicy historycznej dla walki o prawa dla afro-amerykanów.
Jutro umieszczę zdjęcia i może filmiki :)
A teraz idę spac bo zaraz muszę wstac...

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

ale trafilas! zazdroszcze :) no Obama moze i socjalista, ale jeśli chodzi o walkę z kryzysem - miał takie same poglądy,jak McCain - zgodzili się na ten sam program naprawczy. Poza tym - każdy lepszy od McCaina, który za bardzo pprzypomina mi naszego...wiadomo kogo...;P

Unknown pisze...

A ja zaluje ze nie wygral jednak McCain (pamietasz Monika, jeszcze w Pl o tym rozmawialismy) :/ ale cuz, moze nastepnym razem :) Tak czy siak, zobaczyc taka fete po wygranej Obamy to zapewne niezapomniane przezycie! Licze na wyczerpujaca relacje po powrocie :D

Agatka pisze...

Amerykanie pewnie nie chcieli też kontunuacji polityki Busha, którą McCain pewnie by kontynuował. Tyle tylko że nie jestem do końca przekonana, czy Obama, który chce robić za Robin Hood'a, to dobry wybór...