środa, 17 grudnia 2008

Jak nie być głodnym w DC

W ciągu tych kilku tygodni tutaj rzadko zdarzają się dni kiedy muszę zapłacić za lunch. Szczególnie ostatnio (no może poza tym tygodniem - od niedzieli siedzę w domu chora). Tyle tu jest różnych spotkań w biurze i poza nim - a na nich prawie zawsze darmowe jedzenie. Kanapki, pizza, czasem coś bardziej wyszukanego jak tortilla wraps, kotleciki, sałatki, sery... A wieczorem dobrym pomysłem są imprezy (np. świąteczne) czyli dobra zabawa, ciekawi ludzie oraz darmowe jedzenie i picie. Choć czasem można się niemiło zawieść - na imprezie świątecznej w Departamencie Skarbu podawali kawę/herbatę/czekoladę i alkohol oraz ciasteczka. A ja byłam taka głodna!
W każdym razie z innymi praktykantami stwierdziliśmy, że można w DC wyżyć w ciągu tygodnia chodząc tylko na różnego rodzaju otwarte spotkania i konferencje (za większość nie trzeba płacić). Bo tu już od śniadania się tego typu 'imprezy' zaczynają, a kończą się zazwyczaj o 20.
A jak to się nie uda to u nas w biurze zawsze są jakieś resztki - czy w sali konferencyjnej czy w zamrażarce :) Czasem bardzo dobre resztki - truskawki, winogrona, kanapki, chipsy, croissanty...

Brak komentarzy: