sobota, 9 maja 2009

Marieke i Tanja z wizytą w DC

I stało się - ktoś mnie wreszcie odwiedził :) Marieke i Tanja z Niderlandów, które poznałam w Kanadzie postanowiły odpocząć od życia prawniczego i przyleciały mnie odwiedzić na długi europejski weekend :)
W zeszły piątek wieczorem wylądowały na lotnisku Dulles i po małych przygodach (troszkę sobie nogę zraniłam - rana mała ale krew się nieźle lała bo to na stopie, na szczęście miałam japonki więc można było je z krwi obmyć) dotarłyśmy do mojego domu.
Tego samego dnia zrobiłyśmy mały spacer po National Mall póki ciepło było (cały weekend później padało...).
W sobotę wybrałyśmy się na National Mall ponownie by pozwiedzać trochę memorials :)
Oto kilka zdjęć...

(Marieke, Tanja i Washington Monument)

(Marieke i Tanja i WWII Memorial)

(Ja, Marieke i WWI Memorial -skromy w porównaniu do drugiej wojny...)

(Memorial tzw. "zapomnianej wojny" w Korei - zwróćcie uwagę na liczbę osób, które zginęły z krajów U.N....)

(Lincoln Memorial, Tanja i Marieke)

(Vietnam Memorial z Marieke i Moniką w tle)

Również w sobotę odbywał się w Waszyngtonie Dzień Otwarty różnych ambasad (krajów spoza UE). My poszłyśmy do Korei Południowej - do innych ambasad były taaaaaakie kolejki, że możnaby godzinami czekac...
W niedzielę, mimo strasznego deszczu wybraliśmy się na Cmentarz Arlington w Virginii... Nareszcie zobaczyłam grób Prezydenta Tafta, który znany był z tego, że nie chciał byc prezydentem, po tym jak skończył kadencję był Prezesem Sądu Najwyższego ale przede wszystkim z tego że był tak bardzo przy kości, że kiedyś utknął w wannie...

W poniedziałek wybraliśmy się do Georgetown na zakupy ale i również by przejść się śladami rodziny Kennedych, którzy przywrócili w latach 50-60tych splendor tej dzielnicy...

We wtorek, ostatni dzień wycieczki, przeszłyśmy się po okolicy U Street (gdzie kiedyś mieszkałam). Niestety nie zdążyłyśmy zjeśc w Ben Chilli Bowl (na zdjęciu) miejscu legendzie (jak ktoś widział amerykańskie "State of Play" to to tam gdzie Russell Crowe je hotdoga).Następnie szybciutko pojechaliśmy na National Mall - o 12 mieliśmy tour po Capitol (na zdjęciach też Supreme Court).

A potem biegiem do domu po walizki i również biegiem na autobus na lotnisko...

Super wizyta - bardzo brak mi tu znajomych twarzyczek z Europy. Więc rodacy przylatujcie do DC!!!

niedziela, 26 kwietnia 2009

Piękna dziś była pogoda...

... bo prawie 30C, więc wybrałam się na National Mall (jak zwykle) :)

Oto kilka zdjęć dla spragnionych obrazków:

Seria z Washington Monument:

Oraz dziwne drzewo, ja i w tle Lincoln Memorial...

Wielkanoc

W Wielki Piątek na szczęście mieliśmy wolne więc pojechałam do sklepu polskiego (i przy okazji do punktu naprawy okularów - miałam kolizje z jakimś panem na ulicy, głowa o głowę i okulary się złamały... szkoda gadać - ludzie w pracy chcą mi kask kupić :)). Nakupowałam oczywiście mnóstwo jedzonka (szynki, kiełbasy, sery, żurek, pierogi, sałatkę warzywną, ćwikłę z chrzanem, krówki, Żywiec, twaróg, pasztetowa... DUŻE zakupy). W sklepie oczywiście mega kolejka! Ale dostałam wszystko co chciałam :)
W sobotę upiekłam babkę i mazurka (pychota) a w niedziele przygotowałam śniadanie i lunch dla współlokatora i kolegi z pracy. Ledwo co przeżyli - ciągle w nich pakowałam jedzenie :)
A oto zdjęcie babki i mazurka:

sobota, 25 kwietnia 2009

Kwiecień już się kończy...

... a ja nawet jednego wpisu nie zrobiłam. Wiem - wstyd i hańba!

W każdym razie jak obiecałam w ostatnim wpisie oto kilka zdjęc z Cherry Blossom Festival, które zrobiłam w pierwszy weekend kwietnia :)

Mała uwaga - było bardzo wietrznie i ciężko się chodziło po National Mall!

Jefferson Memorial wyglądał bardzo ładnie :)

Tłumy czekające na paradę...

... i sama parada :)

I Monika z pomnikiem - gdzieś chyba niedaleko Białego domu.

poniedziałek, 30 marca 2009

Cherry Blossom Festival - przedsmak

W ten weekend zaczął się Festiwal Kwitnącej Wiśni w DC. Na szczęście była ładna pogoda w niedziele (choć miało padać) więc przespacerowałam się na National Mall i nad Tidal Basin. Ludzi mnóstwo...
Tak naprawdę to wybrałam się na zakupy a widząc jak jest pięknie (ok. 20C choć bardzo mocno wiał wiatr) zaszłam na festiwal ale nie miałam ze sobą aparatu fotograficznego. Zdjęcia więc są z telefonu....

W przyszłym tygodniu pójdę raz jeszcze i zdjęcia będą lepsze :)

niedziela, 22 marca 2009

FDR Memorial

Na początku marca były wielkie opady śniegu (największe w tą zimę) a potem nagle pięknie się zrobiło więc poszłam na spacer na National Mall by zobaczyć wreszcie FDR Memorial (Franklin Delano Roosevelt).
Oto kilka zdjęć z Mall:

FDR jest nad Tidal Basin więc po drodze trzeba było zahaczyć o Jefferson Memorial - jeden z moich ulubionych :)

A oto najdziwniejszy memorial w DC... FDR wygląda jak król na tronie, jego pies ma pomnik obok a żona dopiero kilka metrów dalej (widać kto był w jego życiu ważniejszy). Poza tym połowa to raczej New Deal Memorial z bardzo dziwnymi kreacjami artystycznymi...

Nowe mieszkanko :)

Przepraszam za takie opóźnienia w pisaniu - przeprowadziłam się do nowego miejsca i trochę czasu nam zajęło zainstalowanie internetu...
W każdym razie ja i Richie (z którym mieszkałam też w Logan House) po baaaardzo długich poszukiwaniach i problemach natury biurokratycznej wynajęliśmy super mieszkanie w Mount Vernon Triangle (obok Chinatown i Shaw-Howard). Kompleks mieszkalny jest nowy (oddany do użytku w październiku) a w naszym mieszkaniu nikt przed nami nie mieszkał, więc jest czyściutko :)
Pokoje troszkę skromne ale za to mamy pokój dzienny z kuchnią, 1,5 łazienki oraz pralkę i suszarkę w mieszkaniu a nie gdzieś w piwnicy czy na korytarzu jak się gdzieniegdzie zdarzało.
Mebli za bardzo nie mieliśmy (oprócz kuchennych i łazienkowych co są już na wyposażeniu) i jednego biurka co nam Dakotah kiedyś dał.
Na początku było trochę marnie - w sypialniach nic poza kartonami i materacami :) Ale powoli się mebluje - wczoraj byłam w Ikei i teraz mój pokój jak mała reklama sklepu wygląda...

Budynek jest fajny - mamy darmową siłownie, ekspres do kawy (czekolady i herbaty też), pokój z komputerami i drukarką a pod nami Safeway (supermarket), Busboys and Poets (modne miejsce na spotkania wieczorne). Do pracy chodzę na piechotę co bardzo zmniejsza wydatki - metro trochę jest tu drogie...
Zdjęcia z mieszkania umieszczę jak już trochę je ogarniemy ;)

sobota, 7 marca 2009

Joe the Plumber

Nie wiem czy niektórzy z was śledzili uważnie kampanię wyborczą w zeszłym roku, ale jedną z postaci kluczowych był Joe the Plumber (Hydraulik).
Sławę zdobył dzięki temu, że McCain przywołał jego nazwisko w jednej z debat z Obamą (Joe zadał Obamie pytanie na temat American Dream, 'spreading the wealth around' i podatków w czasie kampanii a reporter ABC nagrał to na kamerze) i stał się symbolem przeciętnego Amerykanina. Później Joe publicznie ogłosił, że woli oddać swój głos na McCain'a bo uważa, iż jego plan podatkowi jest lepszy.
Joe napisał ostatnio książkę i przyleciał do Waszyngtonu na CPAC (o tej konferencji w następnym poście). Przy okazji wpadł do naszego biura na cośrodowe spotkanie z różnymi działaczami prawicy. Naprawdę bardzo miły i inteligentny człowiek, który przez kampanie prezydencką dużo wycierpiał (pracownik Department of Job and Family Services w Ohio nielegalnie przeszukał krajową bazę danych w celu znalezienia haka na Joe by potem wykorzystać te informacje w celu zniszczenia jego publicznego wizerunku). Po spotkaniu cośrodowym zorganizowaliśmy jeszcze w naszym biurze otwarty wywiad Joe z bloggerami i dziennikarzami - było bardzo ciekawie.
Dostałam też książkę od niego z autografem (Ewa przesłałam Ci ją w paczce) - część przeczytałam, całkiem dobra.

Blonde Charity Mafia

Troszkę ponad dwa tygodnie temu byłam na bardzo dziwnej imprezie.
Suhail, przyjaciel wieloletni mojego szefa zaprosił mnie na przyjęcie zorganizowane przez dwie blondynki z nowego reality show Blonde Charity Mafia - Katherine Kennedy and Krista Johnson (razem jest ich trzy). Suhail zna tą drugą z nich.
Impreza była w hotelu St Regis niedaleko Białego Domu. Oczywiście trzeba się było ładnie ubrać co nihil bardzo lubi :)
Na wejściu spisywali dane identyfikacyjne, trzeba było podpisać zgodę na użycie mojego nazwiska i zdjęć/filmu na potrzeby programu. Potem robili zdjęcie by później wiedzieć kto jest kim.
Katherine i Krista było bardzo miłe - kilka słów się udało Suhail i mnie z nimi zamienić ale były bardzo zajęte. Jedzenie koktajlowe było bardzo elegancko podane tylko problematyczne do zjedzenia... Ale za to cupcakes były pyszne :)
Śmiesznie bo spotkałam tam jednego reportera, którego wcześniej poznałam na Capitol Hill jak kręciliśmy Penn & Teller: Bulshit w styczniu. Pogadałam też z panem z FCC (Federal Communications Commission) i kamerzystą programu - Francuz z pochodzenia a wygląda jak 10 lat starsza wersja pana Piotra z Dąbrowskiego (ten fotograf Sarni).
Impreza była bardzo udana. Tylko trochę się przeziębiłam przez to, że metro nie działało zbyt sprawnie tego wieczoru...